Przygryzam ołówek, zaciskam dłonie i przykładam rysik do papieru.
W mym mózgu pustka i próżnia wielkości księżycowego krateru.
Nawet specjały wprost z paryskiej fabryki czekolady nie smakują jak dawniej, wszystko miesza się z krwią w moich ustach. I goryczą polskiej produkcji.
Nie mam siły, nie mam weny. Odpowiada mi pozycja horyzontalna.