Strony

środa, 20 marca 2013

wysypiska młodych starców

"Niech się dzieje wola nieba,
z nią się zawsze zgadzać trzeba."

Sypię się, garbię i marszczę. Tracę słuch na jęki mniejszych a jednak wzrok mam dobry.

Wystarczająco, bo dostrzec wyraźnie własne nieszczęście.

Sypię się, a przecież każdy z nas kiedyś obróci się w popiół. Tylko zdaje się, że dla mnie nie ma nadziei.
Czuję jak ohydne macki wbijają się we mnie, wślizgują się do moich uszu, zasłaniają mi oczy cudnymi obrazkami i szepcą metalicznym zgrzytem czułe słówka.
A ja nie chcę się poddać fałszerzom. Proszę, odłóżcie swoje obłudne pędzle i zerwijcie sznurki nienawiści sterujące Waszymi kończynami i językiem. Problem w tym, że sami je tkacie by bronić się, że to nie z Waszej winy ręka podniosła nóż i wbiła go prosto w moje serce.
Wszyscy jesteście pająkami.
Zniszczyć. Upokorzyć. Wyrzucić.

To miało się kiedyś skończyć jak słaby rozdział w książce. Fakt, rozdział się zakończył, ale wątek cierpienia nadal niemiłosiernie wiruje od wiersza do wiersza.
Myślicie, że widzieliście już wszystko, czujecie się starcami a przy życiu trzyma was tylko mściwość i pamiętliwość tak bardzo, że nawet nie chcecie żyć teraźniejszością. Idźcie. Idźcie na wysypiska, bo jesteście śmieciami. Idźcie tam wdychać odór swych powolnie gnijących ciał, ale nie wnikajcie do mego krwiobiegu, bo mam Was już wszędzie. Idźcie, zniknijcie z mych oczu, serca i płuc.
Nie byłam dobrym człowiekiem, jakim mogłabym być.
Czy teraz muszę płacić?
Jeszcze minutka, jeszcze chwilka nim trafię na listę Stowarzyszenia Umarłych Schizofreników.

wtorek, 5 marca 2013

studnia.

Think of me in the depths of your despair,
Making a home down there as mine sure won't be shared. 


Krzyczę. Wrzask sięga, zdaje mi się, całego globu, a w rzeczywistości tylko studnia, nad którą się pochylam jest w stanie usłyszeć mój ból.
Krzyczę. Nie chcę, żeby dotarły do kogokolwiek treści, jakie posyłam w kierunku dna, a jednak podświadomie mam nadzieję na pomoc i uprzejme zainteresowanie.
Krzyczę. Odziewam w słowa i wyrzucam z siebie zawartość słabego, ludzkiego serca. Wszystkie urazy i cierpienie, którego nie jest już w stanie znieść.

A wraz z nimi wgłąb opada łza.

Bo nie chcę, by serce się zatrzymało i zamarzło.
Nie chcę, by obróciło się w kamień.
I zwymiotowawszy słowami, wstaję powoli, obracam się i idę w swoją stronę. Tylko czuję się, jakby wydrążono mnie w środku.
I nie jestem ani trochę bardziej szczęśliwa.