Strony

środa, 3 kwietnia 2013

untitled.

Przygryzam ołówek, zaciskam dłonie i przykładam rysik do papieru.
W mym mózgu pustka i próżnia wielkości księżycowego krateru.
Nawet specjały wprost z paryskiej fabryki czekolady nie smakują jak dawniej, wszystko miesza się z krwią w moich ustach. I goryczą polskiej produkcji.
Nie mam siły, nie mam weny. Odpowiada mi pozycja horyzontalna.

środa, 20 marca 2013

wysypiska młodych starców

"Niech się dzieje wola nieba,
z nią się zawsze zgadzać trzeba."

Sypię się, garbię i marszczę. Tracę słuch na jęki mniejszych a jednak wzrok mam dobry.

Wystarczająco, bo dostrzec wyraźnie własne nieszczęście.

Sypię się, a przecież każdy z nas kiedyś obróci się w popiół. Tylko zdaje się, że dla mnie nie ma nadziei.
Czuję jak ohydne macki wbijają się we mnie, wślizgują się do moich uszu, zasłaniają mi oczy cudnymi obrazkami i szepcą metalicznym zgrzytem czułe słówka.
A ja nie chcę się poddać fałszerzom. Proszę, odłóżcie swoje obłudne pędzle i zerwijcie sznurki nienawiści sterujące Waszymi kończynami i językiem. Problem w tym, że sami je tkacie by bronić się, że to nie z Waszej winy ręka podniosła nóż i wbiła go prosto w moje serce.
Wszyscy jesteście pająkami.
Zniszczyć. Upokorzyć. Wyrzucić.

To miało się kiedyś skończyć jak słaby rozdział w książce. Fakt, rozdział się zakończył, ale wątek cierpienia nadal niemiłosiernie wiruje od wiersza do wiersza.
Myślicie, że widzieliście już wszystko, czujecie się starcami a przy życiu trzyma was tylko mściwość i pamiętliwość tak bardzo, że nawet nie chcecie żyć teraźniejszością. Idźcie. Idźcie na wysypiska, bo jesteście śmieciami. Idźcie tam wdychać odór swych powolnie gnijących ciał, ale nie wnikajcie do mego krwiobiegu, bo mam Was już wszędzie. Idźcie, zniknijcie z mych oczu, serca i płuc.
Nie byłam dobrym człowiekiem, jakim mogłabym być.
Czy teraz muszę płacić?
Jeszcze minutka, jeszcze chwilka nim trafię na listę Stowarzyszenia Umarłych Schizofreników.

wtorek, 5 marca 2013

studnia.

Think of me in the depths of your despair,
Making a home down there as mine sure won't be shared. 


Krzyczę. Wrzask sięga, zdaje mi się, całego globu, a w rzeczywistości tylko studnia, nad którą się pochylam jest w stanie usłyszeć mój ból.
Krzyczę. Nie chcę, żeby dotarły do kogokolwiek treści, jakie posyłam w kierunku dna, a jednak podświadomie mam nadzieję na pomoc i uprzejme zainteresowanie.
Krzyczę. Odziewam w słowa i wyrzucam z siebie zawartość słabego, ludzkiego serca. Wszystkie urazy i cierpienie, którego nie jest już w stanie znieść.

A wraz z nimi wgłąb opada łza.

Bo nie chcę, by serce się zatrzymało i zamarzło.
Nie chcę, by obróciło się w kamień.
I zwymiotowawszy słowami, wstaję powoli, obracam się i idę w swoją stronę. Tylko czuję się, jakby wydrążono mnie w środku.
I nie jestem ani trochę bardziej szczęśliwa.

wtorek, 26 lutego 2013

kartka pewnej osoby

...I don't know why
she wouldn't say 'Godbye'...

"...poznałem ją w autobusie. Smutno stojącą, przygaszoną wśród tłumu przepoconych ludzi. Słuchała muzyki tępo patrząc się w jeden, nieokreślony punkt na plecach starszej pani w popielatym płaszczu. Nie była brzydka. Ciekaw byłem kim jest i dokąd zmierza..."

Zwyczajny dzień. Do pracy. Niedaleko Ciebie. Zabawne, że pamiętasz.

"...w ciągu kilku miesięcy polubiłem jej gorzkie, smakujące papierosem, krwią i waniliowym błyszczykiem obgryzione usta. Lubiłem ich wąski kształt i smak, jakim nigdy nie dawała mi się delektować dłużej niż minutę. Lubiła inną muzykę niż ja, jedynym wspólnym zainteresowaniem byliśmy my nawzajem. Denerwująca wstrzemięźliwość i równie irytująca prowokacja. Mówiła, że pozwoli mi na więcej. Czekałem..."

Szukałam zabawy. Przepraszam.

"...wyjechała, a ja poczułem się bardziej samotny niż kiedykolwiek. Przez nią część moich dawnych znajomych została niepostrzeżenie wycięta z mojego życia. Pamiętam wciąż jej przeraźliwie zimne palce splatające się na moich plecach, chude ramiona oplatające mnie ostrożnie, nie dając mi ani grama poczucia bezpieczeństwa. Przypominały mi tylko o Jej delikatności. Nie mówiła mi tego, ale miała psychikę w malutkich strzępach. Mówiła, że tylko ja mogę pomóc jej je pozbierać. Mogę tylko tęsknić, bo to, co było zabawą już nią nie jest..."

Też tęsknię.

"...moja Szklana Dziewczynka już nie wróciła. Kocham Cię. Wróć, bo nie wiem już jak żyć..."

Kocham Cię. Przepraszam. Nie wiedziałam jak żyć.

sobota, 23 lutego 2013

Enter.

"...nawet, jeśli jest to z dupy wzięte,
to i tak ludzie czytają to jak Pismo Święte,
enter."

Czytasz i wierzysz we wszystko, a Bóg widzi i nie grzmi. Że koniec świata, że znaleziono UFO i że Shakira miała na ostatniej gali zbyt obcisłą sukienkę. Masz głowę pełną. Nadzianą głupotami i fałszerstwami niczym przerośnięty pączek.

A ja?

A ja siedzę w przesadnie rozciągniętym korytarzu, u szczytu stołu wbijając wzrok w płatki, jak gdyby to one miały być moim zbawieniem. Jestem sama. Nawet mój kot uciekł gdzieś w szarym gąszczu coraz to ciemniejszych myśli. I gdy już po białym morzu zostało suche, szklane koryto, pędzę do komputera jakby był ostatnią deską ratunku przed szczypcami obłędu.
Klik.
Klik.
Enter.

Jestem w sieci. Tutaj w mój umysł wszczepiają się pozory, że już nie jestem sama. I nigdy nie będę.

Tylko że kiedyś trzeba wrócić...

niedziela, 17 lutego 2013

I believe in angels

[...] ty zawsze przy mnie stój.
Rano, wieczór, we dnie, w nocy,
bądź mi zawsze ku pomocy. [...]

Jak brzmi melodia serca, gdy nagle przecinająca skórę żyletka cofa się, zablokowana opiekuńczą siłą?

nie wiem.

A co się czuje wiedząc, że istnieje Ktoś, czyim celem życia jest towarzyszenie Ci w każdej sytuacji? Że jest Ktoś, kto nie odstępuje Cię na krok?

nie wiem.

Gdzie jesteś, mój Aniele? Kim jesteś? Chcę Cię poznać. Chcę wiedzieć, gdzie byłeś, gdy unosiłam moją zaopatrzoną w nóż rękę, gdzie byłeś, gdy miałam wypadek. Skąd pochodzisz, jakie masz problemy. Chcę wiedzieć wszystko.
Bo nie chcę umierać samotnie.
Podobno, gdy patrzysz na moje grzechy, ból przedziera ci serce. Jak mam uwierzyć, gdy nie widzę i nie czuję troskliwego zawołania podświadomości? Ciągle prowokuję. Ciekawość jest pierwszym stopniem do piekła.
Powstrzymasz mnie? "Stróżu"?

Przepraszam, jeśli to dla ciebie za ostre. Ja tylko Cię potrzebuję. Potrzebuję snu, gdy topię się we własnym, cichym szlochu do poduszki, potrzebuję chociaż ułamka Twojej cudownej, nieromantycznej miłości.
A może nie spotyka mnie nic gorszego, bo bezustannie użyczasz mi swych śnieżnobiałych skrzydeł? Bo może jesteś cholernie dobrym Aniołem?

Puk, puk. Jesteś tam?
Proszę o kontakt.
Twoja podopieczna.

piątek, 15 lutego 2013

down and down

W smutek opakowana,
stoję w ciszy po kolana.
Ej, czy ktoś słyszy mnie?
Ej, tu jestem na dnie...

Właściwie już nie wiem, co czuję. Tylko jakiś problem ze sobą i irracjonalne problemy namnażające się z braku zajęcia i przenikające z fantazyjnego świata do rzeczywistości. A oba wymiary nie mają nic z różowości. Tylko w tym pierwszym jest więcej objęć i pocałunków, a przecież tak bardzo brakuje mi tego tu i teraz.
Dziękuję, że mnie nie odtrącasz.

Tylko dlaczego byłeś dzisiaj smutny? Próbowałam Cię rozweselić, pogadać (ach, dobrze że o mnie nie wiesz), ale Ciebie nie da się pocieszyć. Nienawidzę, gdy masz taki humor. Wtedy bolesny cios zadaje mi świadomość, że jestem bezsilna. I tak mało znacząca. Bo wiesz co? Nic nie potrafię. Musisz mi przyznać, że w relacjach międzyludzkich jestem beznadziejna. Dlatego dużo czasu spędzam zamknięta w swych rozkosznych czterech ścianach z zapasami milionów kalorii, odpoczywająca od ludzi. Gdy jestem sama nie umiem sobie zaszkodzić.
A jednak nie wyobrażam sobie Ciebie i mnie. To chore. Myślę, że ja jestem chora. I taka pusta w środku.